Jesienne postanowienia.



Co roku, każdej jesieni, prędzej czy później nadchodzi znienawidzony przeze mnie okres. Okres chłodnych poranków, szarówki za oknem i częściej padającego deszczu. A z uwagi na to, co niestety już dawno temu stwierdziłam - mianowicie, że mam coś z meteopatki, jesienią automatycznie następuje we mnie spadek wszelkich motywacji a dobry humor odlatuje wraz z ptaszkami do ciepłych krajów. Jak na razie pogoda za oknem sprzyja dobremu nastawieniu, ale niestety poziom mojej motywacji ostatnimi czasy jest już praktycznie zerowy, dlatego postanowiłam stworzyć małą listę jesiennych planów, którą dzielę się z Wami. Jeśli motywacja nie chce przyjść do mnie, to sama ją sobie stworzę umieszczając moje cele tutaj :)


LISTA RZECZY, KTÓRE CHCIAŁABYM ZREALIZOWAĆ TEJ JESIENI:

- Powrócić do regularnych treningów.
Ruch był zawsze w moim życiu, dość sporą jego część przetańczyłam, od listopada zeszłego roku rozpoczęłam praktycznie codzienne domowe treningi, które dawały mi niesamowitą dawkę satysfakcji i spełniania. Ta systematyczność skończyła się niestety razem z rozpoczęciem wakacyjnej pracy i niestety od miesiąca jest mi bardzo ciężko się za nie zabrać. Wiem, że wszystko się zmieni, gdy znowu się wkręcę, dlatego będę dążyła do tego jak najprędzej.

- Jeśli mówimy o treningach, to chciałabym także kontynuować moją przygodę z bieganiem. W sierpniu wszystko szło pięknie i gładko, aż nagle nadeszła kontuzja i wszystkie moje biegowe plany rozsypały się na drobny mak. Gdybym mogła, to biegałabym codziennie, niestety czasem jeszcze odczuwam ból w kolanie (co dziwne, odczuwam go zazwyczaj, gdy nic nie robię – gdy ćwiczę, wszystko jest okej. Może to znak, że mam więcej ćwiczyć?), dlatego nie chcę zbytnio przesadzać. Miejmy jednak nadzieję, że moje kolano tej jesieni już się zregeneruje a ja stopniowo ( i oczywiście z głową) będę starała się wracać do szlifowania formy.

- Wziąć się porządnie za naukę angielskiego.
Nie chcę już pisać ile razy się tego podejmowałam, bo mi aż wstyd. Za każdym razem na początku chęci były wielkie, ale niestety z upływem czasu wszystko wyparowywało i moja wiedza zostawała taka sama (no, może trochę powiększona) jak podczas stawiania sobie tego celu. Tym razem mam jednak kilka ‘porządniejszych’ motywacji, m.in. zbliżający się powolnymi krokami egzamin czerwcowy, który wypadałoby znać i to najlepiej w dobrym stylu.

- Zrobić coś w związku ze swoimi studiami.
Jestem osobą, która szybko się nudzi. Dodatkowo nie jestem ‘typowym studentem’, który spędza (przynajmniej)  trzy lata wyłącznie na imprezowaniu z przerwami na sesję. Chcę zrobić coś, dzięki czemu będę mogła się realizować i coś, co pomoże mi zobaczyć, gdzie chcę się widzieć za kilka lat. Mam już coś na oku, co strasznie mnie nakręca, jednak na razie nie będę zdradzała szczegółów, bo po pierwsze – nie wiem czy wypali, a po drugie - po prostu nie chcę zapeszać :)

- Przyrządzić coś z dyni.
Dynię kupiłam w zeszłym tygodniu, lampion już zrobiłam, teraz pozostaje wykorzystać do czegoś pozostały miąższ i w końcu poznać jej smak. 


- Więcej czytać.
Pomimo, że nie przepadam za tą porą roku, niesie ona ze sobą także kilka przyjemnych rzeczy do robienia, m.in. chłodne wieczory spędzone pod kocem z książką, zieloną herbatą i zapachem świeczek unoszącym się w powietrzu.

- Iść w końcu na ciuchowe zakupy.
Nie wiem co to się porobiło, ale żebym musiała planować zakupy i motywować się do tego.. to na prawdę raczej niespotykane w moim przypadku. Jest jednak jeden plus - portfel ma towarzystwo wewnątrz ;)

- Przeżyć jeszcze 3 tygodnie w dojazdach do Krakowa. 
Pół żartem, pół serio, ale naprawdę, kto musiał kiedykolwiek dojeżdżać 5 dni w tygodniu dwa razy dziennie po 50km, do tego najczęściej wyjeżdżając przed 6 a wracając po 20 lub później, ten wie co czuję. Na szczęście na listopad nowe mieszkanie ma być już gotowe, dlatego nie mogę się już doczekać ponownego wprowadzenia się do Krakowa, który swoją drogą jest miejscem, które samo w sobie niesamowicie mnie motywuje.

Jak na razie to tyle z moich planów, nic więcej nie przychodzi mi do głowy, a nie chcę wymyślać niczego na siłę, bo im mniej mam tych celów, tym łatwiej (mam nadzieję!) będzie z ich realizacją.

A jak jest z Wami? Jest tutaj ktoś, kto tak samo reaguję na ponurą pogodę jak ja? I jak z Waszymi planami na jesień? :)

16 komentarze:

  1. Podobają mi się Twoje plany ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dzisiaj kupiłam dynię też z postanowieniem w końcu jej spróbować i coś z niej przyrządzić. Chyba padnie na zupę :)
    Ah i za ćwiczenia jakieś też powinnam się wziąć bo też sobie je odpuściłam od początku października. Ale dokładnie jak ty - szybko się nudzę i chciałabym zacząć jakiś nowy trening ale sama nie wiem jaki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Ja już przerobiłam większość dostępnych treningów i w sumie na razie wracam do tego od czego zaczęłam, czyli do Chodakowskiej, a później to się zobaczy :)

      Usuń
  3. wszystko brzmi bardzo fajnie, powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha:D mm podobne plany, ale jestem w trakcie ich realizacji:P
    Uczę się angielskiego w Londynie, taka nauka jest bardziej efektywna, bo nie ma nikogo z kim możesz porozmawiać po polsku :D
    Dziś robie zupę krem z dyni, iż mój narzeczony dostarczył mi jedną :D
    Trenuje codziennie- chociaz też mi się nie chce przez tą szarość- dzisiaj jest tak szaro w Londynie, że nie widać innych kolorów ble....
    No i co najcudowniejsze...ciagle biegam....Kocham To! :D
    Życzę powodzenia i wytrwałości :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sama bardzo bym chciała móc przebywać wśród ludzi, którzy na co dzień posługują się angielskim, wtedy byłoby o wiele łatwiej! Co do biegania, mam nadzieję, że tak jak Ty będę mogła już za nie długo ciągle biegać :)
      Dziękuję i Tobie także życzę tego samego! ;*

      Usuń
    2. Angielskiego uczyłam się 4 lata w Polsce...i jak przyjechałam tutaj to nie rozumiałam nikogo...musiałam się uczyć od nowa- po 3 miesięcznym kursie potrafię się porozumiewać- swobodnie rozmawiać z koleżanką z kursu. Czasem malujemy sobie coś, czasem tłumaczymy przez długi czas co mamy na myśli, ale jest to fajne i rozwija :-) Teraz chodze na kolejny level i jestem zachwycona. Pod koniec listopada się kończy i już mi smutno z tego powodu :|

      Usuń
  5. Ja jak zwykle mam mnóstwo planów, wiele pokrywa się z twoimi. Mam zamiar częściej ćwiczyć, więcej czytać no i wziąć się na poważnie za naukę angielskiego i francuskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dynię spróbuj,koniecznie:) smak pieczonych kawałków skropionych aromatyczną oliwą i oprószonych solą jest wart zachodu z jej obróbką;) delikatna słodycz kontrastuje ze słonym posmakiem i można się zakochać.i polecam też korzenny dżem.

    pozdrawiam!
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym jak opisałaś jej smak od razu nabrałam na nią ochotę! Na początku myślałam nad budyniem z dyni, ale w takiej postaci też spróbuję :)

      Usuń
  7. U mnie z humorem ostatnio nie za wesoło,ale mam nadzieję że niedługo przyjdzie ten lepszy czas.

    Ja kilka planów mam,ale jak narazie np.organizacja w pokoju którą zaplanowałam jakiś czas temu stanęła i jakoś nie rusza:D

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja akurat lubię jesień, i tą złotą polską, i tą slotną z deszczem i mgłami. Ta pora roku ma swój klimat. Nareszcie można odpocząć od upalnego lata, a i bieganie staje się wtedy o wiele bardziej urokliwe:) Pozdr! Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Dojeżdżałam do Krk tylko 30 km, ale wiem, co czujesz :) Ciesz się, że jest perspektywa, żeby się to zakończyło. Wiele punktów sama chciałaby zrealizować tej jesieni... Polecam zupę-krem z dyni :) Tylko nie przesadź z ostrymi przyprawami (jak ja ostatnio - efekt: pięknie pachnąca i wyglądająca, ale zupełnie niezjadliwa MEGA rozgrzewająca zupa)...

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie jesień to też czas postanowień i ich wdrażania w życie.. Trzymam kciuki za Ciebie, mam nadzieję, że uda Ci się wszystko zrealizować:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiele nas łączy, też planuję przyrządzić coś z dyni i wrócić do regularnych treningów, bo moja najlepsza wakacyjna forma leży teraz gdzieś głęboko pod ziemią :( A z angielskim miałam podobnie - aż doszłam do wniosku, że zapisuję się na kurs i tak od ponad miesiąca chodzę 2x w tygodniu i jestem zachwycona! Motywacja cały czas się utrzymuje a przez ten czas nauczyłam się więcej niż chyba przez rok w szkole + przestałam bać się rozmawiać po angielsku : D Jak tylko masz możliwość, to polecam, bo samemu ciężko o dyscyplinę i systematyczność. Pozdrawiam i życzę spełnienia planów : D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam podobnie jak Ty - jesień (a zima zwłaszcza!) źle na mnie działa. Ale postanowiłam się po ostatnich, kilkunasto tygodniowych 'złych dniach' ogarnąć się w końcu. I dobrze mi idzie:P
    Trzymam za Ciebie mocno kciuki!

    OdpowiedzUsuń